Odcinek Irkuck - Czita
Czwartek 24 sierpnia
Rano ruszyliśmy dalej. 10 km za Irkuckiem znowu wymieniamy pękniętą gumkę w pompie sprzęgła - to staje się już
nudne! 100 km dalej w Sludjance pęka blok i efektownie, w kłębach pary tracimy całą wodę! W okolicy nikt nie ma
argonu ani elektrod do aluminium. Zalepiamy dziurę wielkości kciuka miejscowym specyfikiem i jedziemy dalej.
Pniemy się po stromym podjeździe. Zatrzymuje nas zjawisko drogowe, którego dotychczas w Rosji nie
doświadczyliśmy: korek na drodze! Dowiadujemy się, że był wypadek. Stoimy. Z lewej Bajkał, z prawej pionowa
ściana a przed nami malutka furgonetka sprasowana przez potężnego Ziła. Po godzinie jedziemy dalej. Robi się
ciemno. Jesteśmy strasznie zmęczeni. Droga jest okropna, pełna dziur i nierówności. Marek prowadzi, a ja mimo
dużych wstrząsów próbuję zasnąć. Dojeżdżamy do posterunku GAI o 1.00 w nocy. Pod samochodem robi się mokra
plama i czuć benzynę. Od wstrząsów już drugi raz pękł zbiornik paliwa. Szczelina ma 8 centymetrów długości. Do
godziny 2.00 zaklejamy ją tym samym specyfikiem co blok i idziemy spać.
Piątek 25 sierpnia
Rano jedziemy dalej. Mamy duże opóźnienie w stosunku do naszego planu. Szybko robimy zdjęcie czteropiętrowej
głowy Lenina w Ułan - Ude i obieramy kierunek wschodni. Zaczyna się typowo azjatycki krajobraz: jak okiem
sięgnąć stepy i pagórki, nie ma żywego ducha. W pewnym momencie przestaje odbijać sprzęgło. Znowu pompa? Nie,
tym razem siłownik. Dzięki nabytej z konieczności praktyce szybko wymieniamy go na nowy i jedziemy dalej.
Powoli nastaje wieczór. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do hałasu silnika, że w ogóle go nie słyszymy. Marek prowadzi, a ja podziwiam Buriację przez zakurzoną szybę. Różne myśli cisną się do głowy. Po co my to robimy, czy komuś na tych dzwonach w ogóle zależy, czy nie można było ich wysłać statkiem... Takie myśli są najgorsze, szczególnie gdy przychodzą w środku nocy na bezludziu, gdy gryzieni przez większe od naszych, syberyjskie komary, wymieniamy tarczę sprzęgła i wiemy, że zaśniemy brudni, cali w oleju i kurzu, a potem znowu dalej i dalej do przodu. Rano jest jednak inaczej. Jest nadzieja, że dzisiaj będzie łatwiej niż wczoraj (i nawet z wodą nie będzie problemów). Zatrzymaliśmy się w lesie, pomiędzy miejscowościami Hadakta i Lesnoj Gorodok. Zasypiamy kamiennym snem.
Sobota 26 sierpnia
Rano bez przeszkód docieramy do Czity. W miejscu gdzie kiedyś stanie kościół przepakowujemy się i zostawiamy
samochód (przykra chwila). Po odpoczynku idziemy sprawdzić jakie są możliwości transportu dzwonów koleją.
Po raz pierwszy nocujemy w hotelu!