logo
gaz66
navigation bar gaz66 in action

Przybliżone odległości:

  • Warszawa-Kijów 800 km
  • Kijów-Moskwa 900 km
  • Moskwa-Penza 600 km
  • Penza-Ufa 800 km
  • Ufa-Czelabińsk 400 km
  • Czelabińsk-Pietropawłowsk 600 km
  • Pietropawłowsk-Omsk 300 km
  • Omsk-Nowosybirsk 700 km
  • Nowosybirsk-Krasnojarsk 800 km
  • Krasnojarsk-Irkuck 1100 km
  • Irkuck-Czita 1100 km
  • Czita-Chabarowsk 2100 km
  • Chabarowsk-Władywostok 1300 km
  • Odcinek Irkuck - Czita

    Czwartek 24 sierpnia
    Rano ruszyliśmy dalej. 10 km za Irkuckiem znowu wymieniamy pękniętą gumkę w pompie sprzęgła - to staje się już nudne! 100 km dalej w Sludjance pęka blok i efektownie, w kłębach pary tracimy całą wodę! W okolicy nikt nie ma argonu ani elektrod do aluminium. Zalepiamy dziurę wielkości kciuka miejscowym specyfikiem i jedziemy dalej. Pniemy się po stromym podjeździe. Zatrzymuje nas zjawisko drogowe, którego dotychczas w Rosji nie doświadczyliśmy: korek na drodze! Dowiadujemy się, że był wypadek. Stoimy. Z lewej Bajkał, z prawej pionowa ściana a przed nami malutka furgonetka sprasowana przez potężnego Ziła. Po godzinie jedziemy dalej. Robi się ciemno. Jesteśmy strasznie zmęczeni. Droga jest okropna, pełna dziur i nierówności. Marek prowadzi, a ja mimo dużych wstrząsów próbuję zasnąć. Dojeżdżamy do posterunku GAI o 1.00 w nocy. Pod samochodem robi się mokra plama i czuć benzynę. Od wstrząsów już drugi raz pękł zbiornik paliwa. Szczelina ma 8 centymetrów długości. Do godziny 2.00 zaklejamy ją tym samym specyfikiem co blok i idziemy spać.

    Piątek 25 sierpnia
    Rano jedziemy dalej. Mamy duże opóźnienie w stosunku do naszego planu. Szybko robimy zdjęcie czteropiętrowej głowy Lenina w Ułan - Ude i obieramy kierunek wschodni. Zaczyna się typowo azjatycki krajobraz: jak okiem sięgnąć stepy i pagórki, nie ma żywego ducha. W pewnym momencie przestaje odbijać sprzęgło. Znowu pompa? Nie, tym razem siłownik. Dzięki nabytej z konieczności praktyce szybko wymieniamy go na nowy i jedziemy dalej. Powoli nastaje wieczór. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do hałasu silnika, że w ogóle go nie słyszymy. Marek prowadzi, a ja podziwiam Buriację przez zakurzoną szybę. Różne myśli cisną się do głowy. Po co my to robimy, czy komuś na tych dzwonach w ogóle zależy, czy nie można było ich wysłać statkiem... Takie myśli są najgorsze, szczególnie gdy przychodzą w środku nocy na bezludziu, gdy gryzieni przez większe od naszych, syberyjskie komary, wymieniamy tarczę sprzęgła i wiemy, że zaśniemy brudni, cali w oleju i kurzu, a potem znowu dalej i dalej do przodu. Rano jest jednak inaczej. Jest nadzieja, że dzisiaj będzie łatwiej niż wczoraj (i nawet z wodą nie będzie problemów). Zatrzymaliśmy się w lesie, pomiędzy miejscowościami Hadakta i Lesnoj Gorodok. Zasypiamy kamiennym snem.

    Sobota 26 sierpnia
    Rano bez przeszkód docieramy do Czity. W miejscu gdzie kiedyś stanie kościół przepakowujemy się i zostawiamy samochód (przykra chwila). Po odpoczynku idziemy sprawdzić jakie są możliwości transportu dzwonów koleją. Po raz pierwszy nocujemy w hotelu!


    historia | trasa | szczegóły tech. | patronat | główna